Kilka ciepłych, słonecznych dni wystarczyło, by zapanowało modowo-zakupowe ożywienie. Wbrew stereotypowemu wyobrażeniu stylistki ogarniętej amokiem shoppingu, namawiam do powściągliwości podczas tych pierwszych wiosennych zakupów. Nie tylko dlatego, że za wczesnymi kolekcjami na chłodne marcowo-kwietniowe dni, przyjdą następne, na te ciepłe, majowe. Także ponieważ nadmiar nie sprzyja kreatywności, nie służy stylowi. Czy posiadając kilkadziesiąt bluzek, jesteśmy w stanie spamiętać wszystkie? Czy chce nam się wydobywać spod sterty dżinsów akurat tę konkretną parę, która będzie świetnie wyglądać z kupioną rok temu koszulą, zalegającą pod innymi koszulami? Sama perspektywa wciągnięcia z przeładowanej szafy czegokolwiek bywa obezwładniająca i skutecznie zniechęca do modowych eksperymentów, mierzenia, zestawiania, kombinowania. Tymczasem tak zwane mix&match (mieszanie i łączenie) powinno leżeć u podstaw poszukiwania własnego stylu i kompletowania idealnej garderoby.
Najciekawsze modowo efekty osiągniemy łącząc i mieszając style pozornie odległe od siebie, elementy wydawałoby się niepasujące, pomysły z innych bajek. Przykłady? Moje ulubione ostatnio dresy z lampasem w zestawieniu ze szpilkami, motocyklowa bomberka z wizytową białą koszulą, zwiewna plisowana spódnica i trampki czy T-shirt pod marynarkę. Jak zrobić to dobrze? Hmmm… zasadą jest brak zasad i dobre samopoczucie. Czujesz się świetnie w wykreowanym looku? Gratulacje! Pierś do przodu i ruszaj w miasto! Nie jesteś pewna efektu? Nerwowe strzelanie oczami na boki w poszukiwaniu akceptacji nie pomoże sprawie. Wyluzuj i pomyśl, że moda to zabawa, nie walka o niepodległość. W przełamywaniu schematów też trzeba nabrać wprawy. A może masz wrażenie, że przeszarżowałaś? Na szczęście żaden z awangardowo zestawionych elementów garderoby nie traci swego pierwotnego przeznaczenia i każdego z nich możesz użyć w bardziej konwencjonalny sposób, rzekłabym: po Bożemu. Nie wszystkim przecież musi być po drodze z modowymi eksperymentami. Na szczęście mix&match zadziała nawet w najbardziej konserwatywnej szafie. Tę samą ołówkową spódnicę możemy wszak zestawić z klasycznym golfem i naszyjnikiem lub bluzką i apaszką. Grunt, by pamiętać, że dorosła kobieta to nie niemowlę, ani siedmiolatek wyjeżdżający na pierwsze w życiu wakacje bez mamy i ściśle dopasowanych, raz na zawsze ustalonych komplecików nie potrzebuje. Amen!