Mamo, coś ty ze sobą zrobiła! – tak standardowo witała mnie córka, kiedy po wizycie u fryzjera odbierałam ją z przedszkola a potem ze szkolnej świetlicy. Wtedy myślałam, że wyraża w ten sposób swoje niezadowolenie z faktu posiadania rodzicielki, która w żaden sposób nie przypominała lalki Barbie z jej długimi blond włosami. Teraz, kiedy przeglądam zdjęcia z tego okresu, dochodzę do wniosku, że mała po prostu dawała mi do zrozumienia, że znów coś poszło nie tak z kolorem.
Uwielbiam zmiany i nie boję się eksperymentów. Do tego, co dzieje się na mojej głowie, mam podejście typu: i tak odrosną (wiem, łatwo się mówi, gdy ma się krótką fryzurę). Stąd udało mi się zaliczyć bardzo wiele barw na głowie: rudy, kasztan, ciemny i jasny brąz, czerwony, fioletowy, platynowy, ciepły i chłodny blond. I co? I wychodzi na to, że najlepiej mi w blondzie z domieszką różu, słomiany też ujdzie. Ale co do diabła mi strzeliło do głowy, żeby zrobić farbę w kolorze gorzkiej czekolady lub oberżyny? I dlaczego nikt mi tego nie wybił z głowy bardzo dużym młotkiem? Dlaczego nikt nie powiedział, że wyglądam staro i ciężko? No cóż, było minęło. Od kiedy jestem kolorystycznie przeanalizowana, wiem, że jestem typem jasnej wiosny – takim miksem ciepłych i chłodnych barw, koniecznie jednak jasnych. To, że obecnie prezentuję się w wersji chłodnej blondynki, nie jest efektem wróżenia z fusów czy wizyty u wróżki – tak po prostu pokazały chusty do analizy, a ja im wierzę i konsekwentnie trzymam się raz zdobytej wiedzy. Źle dobrany kolor włosów może przytłaczać, dodawać lat, podkreślać popękane naczynka i podkrążone oczy, sprawiać, że cera wydaje się być poszarzała a oczy bez blasku. Ufarbowane korzystnie włosy odmładzają, wygładzają cerę, nadają głębi spojrzeniu. Dlatego naprawdę warto poddać się analizie kolorystycznej (za jednym zamachem zyskujemy też wiedzę o kolorach garderoby) lub udać się do salonu fryzjerskiego, w którym potrafią dobrać odcień włosów do typu urody (paniom z Jordanowa i okolic naprawdę polecam Justynę Świerczek, która zna się na analizie). Bo po co wyglądać źle, skoro można dobrze?