fbpx

Mamma mia, co z tą szafą?

Minął tydzień od mojego powrotu z wyprawy do Włoch. W obliczu otaczającej nas aury tych kilka dni w słońcu i temperaturze powyżej 20 stopni Celsjusza wydaje się być bardzo nierzeczywistych. Doświadczenia, jakie zebrałam w tym czasie, są jednak jak najbardziej namacalne i uniwersalne, i dlatego pragnę się nimi z Wami podzielić. Zapraszam do lektury.

Klęska urodzaju

W ciągu pięciu dni, które spędziłam w Genui, miałam okazję dokonać przeglądu pięciu szaf, z których trzy były monstrualnych rozmiarów (oczywiście nie chodzi mi o rozmiar mebla, ale zawartość garderoby). Wiele ciuchów od lat wisiało z nieoderwanymi metkami, powtarzały się bardzo podobne elementy garderoby, coś było za duże, coś za małe, coś innego jeszcze znoszone lub dawno niemodne. Efekt? Dziewczyny zakładały mały wycinek posiadanych ubrań, reszta po prostu zajmowała miejsce. Przyczyny takiego stanu rzeczy były różne. Jedna z klientek namiętnie kupowała ubrania przecenione, dosłownie za kilka euro, niską ceną usprawiedliwiając posiadanie np. dwudziestu par dżinsów, czterech niemal identycznych bluzek czy takich samych spodni w trzech różnych kolorach. Kolejnej brakowało asertywności – jej garderoba była pełna podarowanych ubrań, niekoniecznie w jej rozmiarze czy guście, których żal było nie przyjąć. Jeszcze jedna próbowała zmiany stylu, dokładając do i tak pokaźnej szafy kolejne nietrafione zakupy. Nad tym wszystkim mocno straż trzymały przyzwyczajenia, nawyki, obawy, niechęć do pozbywania się rzeczy, sentymenty. Brzmi znajomo? Pewnie niejedna z Was to przechodzi lub przeszła. Sama miałam pod tym względem niejedno za uszami. Po przeglądzie garderoby najczęściej okazywało się, że mimo pozbycia się znacznej części ubrań, moje klientki nadal mają w czym chodzić i wcale nie muszą natychmiast pędzić na zakupy. Świeże spojrzenie na ubrania i  stworzenie nowych kompozycji z posiadanych już elementów w większości przypadków załatwiało sprawę. Poczucie uwolnienia się od balastu: bezcenne!

Dzielenie zamiast mnożenia z dodawaniem

Jeśli nie pracujemy w miejscach, gdzie obowiązuje ścisły dress code biznesowy, podział szafy na strefę ubrań do pracy i na co dzień nie jest konieczny, więcej – bywa ograniczający. Większość z nas pragnie wyglądać interesująco, zapominamy jednak, że najciekawsze stylizacje powstają nie wtedy, gdy tworzymy poprawne i oczywiste zestawienia ubrań, lecz gdy mieszamy je w sposób oryginalny, odbiegający od sztywnych reguł. Moi klienci (tak, pomagałam też panom) z radością adaptowali pomysły typu: marynarka + bluza z kapturem, bomberka + ołówkowa spódnica, dzianinowa sukienka + adidasy. Jak mantra powracały słowa: Nigdy bym tego tak nie zestawiła/zestawił, ale wygląda świetnie! Dzięki stylizowaniu się poprzez mnożenie pomysłów i dodawanie do siebie nieoczywistych elementów zyskali poczucie swobody, otworzyło się przed nimi morze możliwości. Od teraz w ich szafach nowe miesza się z vintage, eleganckie ze sportowym, wysokie z niskim, wieczorowe z codziennym, formalne z nieformalnym, by podkreślić indywidualizm, kreatywność, przywiązanie do wolności i nieszablonowość. A kiedy raz na jakiś czas pojawi się potrzeba ubrania się zgodnie z dress code’m, złożenie grzecznego zestawu będzie jak bułka z masłem. I o to chodzi.

Dodatków brak

Nawet w przeładowanych szafach zauważyłam ogromny niedobór dodatków. A przecież akcesoria potrafią zdziałać cuda nie tylko, gdy chcemy wyglądać interesująco i oryginalnie, ale też gdy stawiamy na wielokrotne zakładanie tego samego elementu garderoby (pisałam o tym  TUTAJ). Kiedy po analizach i przeglądzie szafy tworzyliśmy listy zakupów, okazywało się, że wcale nie potrzeba kupować wielu ubrań, natomiast powinno się zainwestować w paski, torebki, krawaty i poszetki, apaszki i szale, naszyjniki i bransoletki, kryjące rajstopy, breloki. Zasadę: Jeśli coś ma szlufki, wciągamy w nie pasek, na pewno zapamiętali wszyscy, tyle razy ją powtarzałam. Nie wiecie dlaczego? Przeprowadźcie eksperyment przed lustrem, od razu zobaczycie różnicę!

To na pewno nie była ostatnia moja wizyta w Genui. Już nie mogę się doczekać, by wrócić tam i na własne oczy zobaczyć efekty przeprowadzonych metamorfoz. Kochani, dziękuję Wam za zaufanie, którym nie obdarzyliście, pozwalając przeprowadzić garderobiane rewolucje. Do zobaczenia! 

 

Najnowsze

Kasia przed matamorfozą

Metamorfoza Kasi: poznaj bohaterkę

Poznaj Kasię, bohaterkę spektakularnej metamorfozy, którą przeprowadziłam wraz z grupą fantastycznych specjalistek od wizerunku. Metamorfoza Kasi: kim jest bohaterka? Kasia to kapitalna

Czytaj dalej

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej na temat plików cookies oraz poznać politykę prywatności.